Na parkingu pod Kownem było mnóstwo tirów. Postanowiliśmy że się chwilę posilimy, zanim ruszymy w dalszą drogę. Zamówiliśmy po herbacie, siedliśmy przy stoliku i... podeszli do nas ludzie zapoznani na granicy i powiedzieli, że ich kierowca zaraz kończy postój, a jego partner z drugiego auta, chętnie weźmie nas do siebie. A że panowie jadą prosto do Rygi, to... jest nasz ostatni stop po drodze! Herbaty więc już nie dopiliśmy, ale nie chcieliśmy przepuścić takiej okazji!
Kierowca ucieszył się że troche mówię po rosyjsku, bo wszyscy tylko "English". W kabinie tira jest dużo miejsca, więc Kasia skorzystała z mieszczącego się tam łóżka i chwilę zdrzemnęła. Szybko dojechaliśmy do łotewskiej granicy, a stamtąd, wciąż jadąc Via Balticą, do Rygi. Kierowca Tira, poczciwy człowiek, zawiózl nas aż od polską szkołę, gdzie była meta rajdu. Zameldowaliśmy się tam wcześnie rano, niestety nie pierwsi :) Ale że nie nagroda była najważniejsza, a satysfakcja dotarcia do celu - to w poczuciu dobrze spelnionego obowiązku poszlismy spać :)