Do domu postanowiliśmy wracać stopem. Niestety szło to bardzo opornie, a że na drugi dzień musiałem być w pracy, więc przesiedliśmy się na autobusy. Kawałek po kawałku, z miasta do miasta, dojechaliśmy do litewskiego Mariampola, jakieś 40 km od polskiej granicy. Stamtąd nic już nie jechało, więc pozostał tylko telefon do szwagra, który zabrał nas do domu.